Aktualności

Rozmowa o hafcie z Kają Muszak

Rozmowa o hafcie z Kają Muszak

Data dodania: 2.11.2021

W księgarniach można już znaleźć książkę „Coś pięknego” autorstwa Kai Muszak. Jest to pozycja, która w piękny oraz przystępny sposób wprowadza czytelnika w świat haftu. W książce nie brakuje ilustracji pomagających zrozumienie przekazywanych treści oraz dawki pozytywnej energii. Przeznaczona jest ona dla osób rozpoczynających swoją przygodę z haftem. Pokazuje, jak dobierać materiały do pracy oraz ich wady i zalety.


Zapraszamy do przeczytania krótkiego fragmentu książki oraz wywiadu z autorką.


„Haft w ostatnich latach przeżywa prawdziwy renesans. To wyjątkowe połączenie sztuki i rzemiosła zachwyca coraz więcej osób […] gdyż w żaden sposób nie łączy się z tym co w dzisiejszych czasach pochłania naszą wewnętrzną moc i energię (telefony, komputery, praca przy biurku czy wieczna gonitwa).”


Skąd wzięła się Pani pasja do haftu?


Zawsze lubiłam twórcze zajęcia, które nie tylko mnie relaksowały czy rozbudzały moją kreatywność, ale też budowały we mnie poczucie spokoju. Na pasję do haftu natrafiłam przypadkiem. Zainteresowałam się nim około 2017 roku. Był to czas w moim życiu, kiedy bardzo potrzebowałam zająć czymś myśli i głowę, ponieważ natłok trudnych rzeczy był wtedy bardzo przytłaczający. I tak, szukając czegoś nowego, czego w łatwy sposób mogłabym nauczyć się sama trafiłam na Instagramie na prace amerykańskich artystek-hafciarek, które ogromnie mnie zainspirowały do własnych hafciarskich prób i poszukiwań. Byłam oczarowana tym, co można stworzyć tylko przy pomocy igły i nitki, gdy przestanie się je traktować w sposób dosłowny, ale zacznie jak pędzel i płótno.


Powiedzenie, że wtedy w Polsce haft raczkował byłoby sporym nadużyciem, bo w tamtym czasie w polskim intrenecie nie było praktycznie żadnych treści związanych z haftem, z których w łatwy i przystępny sposób można byłoby się uczyć. Haft w Polsce nie cieszył się wtedy praktycznie żadną popularnością, więc zaczęłam uczyć się sama- metodą prób i błędów.


Oczywiście zdarzało się, że w swoich początkach wspierałam się zagranicznymi tutorialami (których mimo popularności haftu zagranicą i tak było wtedy niewiele), ale zdecydowanie najwięcej nauczyło mnie intuicyjne posługiwanie się igłą i nitką. Pozwoliłam się im prowadzić.


Ile czasu zazwyczaj zajmuje wyhaftowanie jednego tamborka?


Mały haft można wykonać już nawet w 15-30 minut (pokazuję takie w mojej drugiej książce „Coś wyjątkowego), a można też w kilka godzin. Wszystko zależy od wielkości pracy, od projektu, ale też od własnych możliwości fizycznych, ponieważ haft (wbrew pozorom) może być zajęciem kontuzyjnym.


Ja mam to szczęście, że wykonuje już tylko swoje projekty. Ze względu na ich specyfikę wyszycie jednego projektu potrafi mi zająć kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt dni (wyszywam metodą, którą sama sobie wymyśliłam i wypracowałam).


Haft jest zajęciem, które już z założenia niejako wymusza na nas spowolnienie, więc trzeba liczyć się z tym, że zawsze wykonanie większych projektów będzie trwało dłużej.


Jaka jest różnica w wyszywaniu na tkaninie dokładnie rozciągniętej, a takiej z zagnieceniami?


To przede wszystkim wygoda, praktyczność estetyka:

  • Wygoda – łatwiej się wyszywa na dobrze naprężonym materiale (nie we wszystkich technikach, ale w większości)
  • Praktyczność – po skończeniu pracy nad haftem mamy gotowy projekt, którego nie trzeba dodatkowo prasować
  • Estetyka – w zdecydowanej większości przypadków haft będzie się w takiej formie prezentował lepiej.

Co sprawiło, że napisała Pani książkę? Czy był ktoś kim się Pani inspirowała podczas pisania książki „Coś pięknego! Poznaj haft i naucz się wyszywać krok po kroku.”?


Mogę od razu powiedzieć, że inspiracją przy powstawaniu zarówno „Coś pięknego” jak i „Coś wyjątkowego były wszystkie kobiety, które poznałam podczas moich warsztatów hafciarskich. Przed pandemią, organizowałam je zarówno w większości większych miast Polski, jak i w górach- w rozszerzonej o inne warsztaty rozwojowe.


Dziewczyny na warsztaty bardzo często przychodziły do mnie z ukrytym gdzieś w środku założeniem, że na pewno się do tego nie nadają, po czym po kilku pierwszych ściegach okazywało się, że nie dość, że potrafią, to jeszcze każda z nich tworzy swoje własne “coś pięknego”, a to uświadomiło mi jaką moc potrafi mieć w sobie haft. I mam tu na myśli te niedosłowną moc.


To zawsze były niezwykle inspirujące spotkania, pełne życzliwości, wzajemnego wsparcia czy czułego siostrzeństwa. Wspaniale było obserwować jak podczas takich spotkań obce sobie kobiety zaczynały się przełamywać, rozmawiać ze sobą, wspólnie śmiać, żartować czy pomagać, a to wszystko działo się gdzieś między nićmi, dosłownie jakby to te nici nas prowadziły do wspólnego celu - uspokojenia myśli. I to było moim celem podczas pracy nad książkami - by pokazać, że haft to zajęcie, które przede wszystkim wycisza, relaksuje, łączy.


Tworząc „Coś pięknego” zależało mi też na tym, by nie przytłaczać czytających ogromem pojęć, teorii. Zdecydowanie bliższa jest mi narracja: rób tak, jak podoba się Tobie, nawet jeśli nie zawsze jest to zgodne z tutorialami lub tym, co ktoś pisze w książce. Nie musi być idealne, musi być Twoje i odpowiadać Twoim twórczym potrzebom. Według mnie żadna instrukcja czy teoria nie jest tak piękna jak coś, co tworzy się w zgodzie ze sobą.


Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej o tych warsztatach?


Podczas warsztatów zawsze zwracam uwagę na to, że haft to dziedzina, w której można i warto popełniać błędy. To one uczą nas w hafcie najwięcej, a z każdą trudnością bardzo szybko (przy pomocy igły, nożyczek i kawałka muliny) przychodzi rozwiązanie. Jest bardzo motywujące. Bo co się stanie, jeśli gdzieś Ci się poplącze ścieg czy po prostu coś się nie spodoba w tym konkretnym hafcie? Zamiast niego wyszyjesz nowy. To jest nawet przyjemniejsze niż kolorowanie, bo nie każda kredka w łatwy sposób pozwoli się zetrzeć z kartki. Każdą nić można wypruć i zacząć od nowa!


Warsztaty mają też ogromnie inspiracyjny i motywacyjny wymiar. Zdarzyło się nawet, że po takich warsztatach dostałam wiadomości, w których ktoś pisał mi, że były one elementem psychoterapii, że wyjście na to spotkanie było dla kogoś pierwszym wyjściem z domu od wielu tygodni oraz że wykonanie haftu podczas naszych zajęć było pierwszą rzeczą, na której ktoś inny potrafił się skupić i doprowadzić ją do końca. To ogromnie ważny aspekt haftu, rzemiosła, rękodzieła, sztuki. Oczywiście takie zajęcia absolutnie nigdy nie zastąpią terapii, ale mogą być jej elementem wspomagającym.


Tę myśl chciałam też przekazać w obu książkach, bo mam wrażenie, że to podejście zdejmuje z haftu pewien symboliczny ciężar - jakiś rodzaj niedostępności, z którymi często wiąże się postrzeganie artystycznych czy twórczych zajęć. To jest zajęcie absolutnie dla każdego i je każdemu polecam. W świecie, w którym musimy być na 100%, musimy być idealni, zawsze gotowi do wyzwań, warto sięgać po coś, co nas uspokaja, po coś w czym nie musimy być idealni czy po coś co pozwala nam zwolnić, po coś, w czym możemy błądzić, próbować różnych technik, uczyć się (metodą prób i błędów). To wszystko sprawia, że haft w bardzo krótkim czasie stał się ogromnie popularnym zajęciem, a dostępność niedrogich narzędzi sprzyja jego popularności.


Gdzie znajduje Pani inspirację do projektów haftów?


Niewątpliwie najczęstszą inspiracją jest natura, ale też zasłyszane historie, ponieważ haft traktuję jako możliwość opowiadania. Wyszywam to, co w jakiś sposób mnie samą porusza, co dobrze na mnie wpływa. Zwracam uwagę na to, by pracować tylko z projektami, które dobrze na mnie oddziałują. Haftem staram się pokazywać to, czego słowa często nie potrafią. I ta świadomość sama w sobie jest dla mnie ogromną inspiracją. Zdarza mi się więc wyszywać lasy, ale też czyjeś sny czy wspomnienia, a to jest dla mnie szalenie inspirujące.


Skąd Pani na samym początku czerpała niezbędne informacje o hafcie? Czy był jakiś pomocny blog albo kurs?


Jak wspomniałam w czasie, gdy zaczynałam uczyć się haftu, nie było w polskim internecie żadnych łatwo dostępnych i łatwo ukazanych instrukcji hafciarskich. Próbowałam więc szukać informacji w zagranicznych tutorialach, ale i te nie były satysfakcjonujące (przynajmniej dla mnie). Zdecydowanie najwięcej nauczyłam się próbując. Haft jest zajęciem niezwykle intuicyjnym i dzięki temu nie mając zaplecza technicznego czy teoretycznego można stworzyć bardzo wiele. Wystarczy myśleć o hafcie jak o rysowaniu, pozwolić prowadzić się igle i kolorom. Z czasem w amerykańskich mediach społecznościowych zaczęło się pojawiać coraz więcej treści edukacyjnych i to one stały się dla mnie źródłem wiedzy. Dziś blogów, kursów, warsztatów jest cała masa (zarówno w Polsce jak i zagranicą) i świadczy to o wyjątkowej popularności tego rodzaju połączenia sztuki i rzemiosła, ale też sprawia, że każdy może sięgać po wiedzę o hafcie z wygodnej dla siebie formy.


Czy udało się Pani zachęcić do haftowania kogoś ze swoich znajomych? A może to ktoś z Pani znajomych zainteresował Panią tym zajęciem?


Zdecydowanie do haftu zachęciłam więcej nieznajomych niż znajomych, ale pracuję też nad tymi drugimi!


Czy haftowanie znacząco wpływa na posturę człowieka poprzez ciągłe pochylanie się nad tkaniną?


To jest bolączka wszystkich osób, które wyszywają. Niestety, jak już wspomniałam, haft może być zajęciem kontuzyjnym. Sama, w pierwszym roku swojej hafciarskiej działalności, przez mnogość zamówień, którym starałam się sprostać nabawiłam się kontuzji łokcia, przez którą nie mogłam wyszywać przez bardzo długi czas. Na szczęście teraz, mądrzejsza o swoje doświadczenie, wiem, że nie mogę wyszywać dłużej niż na przykład dwie godziny dziennie i że w trakcie muszę robić sobie przerwy na rozciąganie. Zresztą, na odpowiednią postawę podczas wyszywania zwróciłam nawet uwagę w „Coś pięknego”, bo jest to bardzo ważne. Jeśli wyszywamy raz na jakiś czas to haft nie będzie aż tak wpływał na kręgosłup (zdecydowanie gorsze w skutkach dla naszych kręgosłupów jest patrzenie w telefon z pochyloną do przodu głową). Jednak zawsze przy tego typu zajęciach powinniśmy zwracać uwagę na odpowiednią postawę, wyprostowane plecy, odległość między haftem a oczami, czy długość czasu, kiedy nasze ręce są zgięte w łokciach czy siedzącą postawę. Wszystko to wpływa na posturę i ewentualne kontuzje. warto robić sobie przerwy podczas haftowania na kilkuminutowe rozciąganie. Zresztą nie tylko w pracy hafciarskiej, ale w każdej pracy warto.


Czy jest w stanie Pani oszacować, ile prac już Pani wykonała na ten moment? (październik 2021)


Kilkaset na pewno, ale nie wiem dokładnie, ile. Kiedyś na pewno więcej niż teraz, bo ambitnie próbowałam podejmować się każdego zlecenia, ale to odbiło się na moim zdrowiu i samopoczuciu. Staram się do tego zajęcia podchodzić z czułością i uważnością. Gdy przez liczbę zamówień pojawił się we mnie rodzaj zniechęcenia czy zmęczenia haftem, dało mi to sygnał, że muszę zmienić swój sposób myślenia, bo w szybkim tempie coś, co lubię przestanie mi sprawiać przyjemność i stanie się przykrym obowiązkiem. Haft, poza tym, że jest rzemiosłem jest też sztuką, dlatego bardzo zależy mi na tym, by traktować go z szacunkiem.


Niemniej jednak ogromnie cieszy mnie fakt, że mogę robić coś, co lubię, co dobrze na mnie działa, a przy tym podoba się innym. Dodatkowo świadomość, że moja praca ozdabia czyjś dom na Alasce, w Los Angeles, Nowej Zelandii lub małej wioseczce pod Wrocławiem jest niesamowita!


Jak często sprzedaje Pani swoje prace? Od czego zależy ich cena?


Jak wspomniałam, moje prace przez ich specyfikę wykonuję długo. Owszem, zdarza się, że jest to tydzień, ale są też projekty, nad którymi pracowałam i miesiąc czy dwa. To wszystko zależy od tego, co mam wykonać i jakiego nakładu pracy będzie to ode mnie wymagało. Czasem więc w ciągu miesiąca wykonam cztery prace, a czasem tylko jedną. Mam natomiast ogromne szczęście, że mogę wybierać zlecenia, których chcę się podjąć.


Na cenę wpływ ma wielkość pracy, a co za tym idzie - ilość zużytych materiałów. Zdecydowanie mniej zużyje na pracę o średnicy 10 centymetrów, a więcej na pracę wielkości 40x40 centymetrów. Wpływ ma również oczywiście temat pracy, bo czego innego będzie wymagał ode mnie standardowy dla mnie pejzaż, a czego innego niestandardowy projekt.


Ile czasu zajęło Pani zebranie ponad 14 tys. obserwujących na Instagramie?


Na Instagramie działam od 2017 roku, ale hafciarsko zaczęłam działać na nim intensywniej dopiero rok później, więc ok. trzech lat. Niektórzy “zbierają” tyle w pół roku, więc nie wiem czy to aż tak dużo, natomiast na pewno w branży twórczej jest to sporo. Ja już od dłuższego czasu nie skupiam się tak mocno na liczbach, jak na konkretnych odbiorcach. Mój profil tworze po to, by pokazywać, że haft może być zajęciem dla każdego, by rozmawiać, dzielić się wiedzą, nie po to, by sprawdzać statystyki. Odbiorcy moich działań to dla mnie konkretne osoby, nie liczby. Na pewno w rozwoju mojego profilu pomogła Ula Chincz, która po zakupie kilku moich prac zechciała opowiedzieć o nich w swoich mediach społecznościowych. Dzięki Uli, miałam zamówienia na kilka miesięcy do przodu i kiedy o moich haftach dowiedziało się więcej osób i otworzyło mi to wiele różnych drzwi. Prywatnie nazywam Ulę mamą chrzestną mojej hafciarskiej działalności. Jestem pewna, że gdyby nie ta sytuacja to wszystko nie potoczyłoby się tak szybko i tak pięknie. Ula miała przeogromny wpływ na to jak potoczyło się moje życie. I za przykładem Uli ja sama dziś staram się mówić też o innych twórczyniach/twórcach, nie tylko tych hafciarskich, bo wiem jak tego typu polecenia są ważne dla rozwoju pasji lub działalności. Z tego też powodu nie wyobrażałam sobie nie pokazać w „Coś pięknego”„Coś wyjątkowego” innych hafciarek. Zależy mi na tym, by to dobro, które dostałam szło dalej.